niedziela, 12 stycznia 2014

Dziwna Historia

     Była sobie pewna dziewczyna. Miała ona na imię Kamila. Ma ona blond włosy i niebieskie niczym błękitne oczy. Bardzo lubiła grać na gitarze i śpiewać. Marzyła o założeniu zespołu. Chciała jak najszybciej zobaczyć swojego chłopaka. Ten chłopak nazywa się Kamil. Ma on brązowe, krótkie włosy i zielone oczy.Kamila siedziała na łóżku i próbowała napisać piosenkę. Ciągle nie wiedziała jak ma to napisać. Wyrwała i wyrzuciła już z piętnaście kartek. Gdy już miała się poddać to jej ciało przepełniło się różnymi uczuciami...Bliskością-Samotnością, Ciepłem-Zimnem, Spokojem-Stresem , Zawziętością-Poddaniem się. Jej emocje wepchnęły ją na drogę weny. Po paru minutach Piosenka była gotowa. Próbowała zaśpiewać to i wyszło jej ładnie a tekst brzmiał :

Więc chodź,
daj mi jedną noc i dzień,
a przypomnę ci jacy kiedyś byliśmy szczęśliwi,
zrozumiesz,
że przy mnie jest ci najlepiej...
Bo nieświadomie  pragniesz mnie bardziej niż ja ciebie,
dlatego beze mnie nie wytrzymasz długo sam,
zagubisz się w tym szarym świecie.
Taaak.
Podejdź bliżej,
podaj mi rękę,
oddaj mi siebie...
Pocałuj mnie ponownie,
zbliż się...
Będzie ci dobrze.
Obejmę cię jak zawsze czule
i zatrzymam dla nas czas...
Twe zielone,jasne oczy.
Kocham je. Kocham cię.

        Gdy to śpiewała to została nagrana przez młodszą siostrę Amelie. Amelia była pod wrażeniem jak jej siostra pięknie śpiewa. Dała Kamili swoją kamerę, żeby przerzuciła na swojego laptopa. Kamila posiedziała trochę przed laptopem i nagrała na płytę filmik na, którym śpiewa.
      Dwa dni później Kamil miał urodziny i robił przyjęcie. Zaprosił na nie swoją dziewczynę, kumpli i resztę klasy. Na Początku przyjęcia wszystkie pary zatańczyły wolny taniec. Następnie wszyscy wypili za zdrowie jubilanta i dali mu prezenty. Na koniec przyjęcia Kamil miał otworzyć i przejrzeć wszystkie prezenty dokładnie. Chłopakowi najbardziej spodobał się prezent od Kamili. W podzięce pocałował ją czule. Gdy przyjęcie się skończyło u Kamila została jego dziewczyna, którą bardzo kocha i chciałby by byli ze sobą do końca życia.

-Kochanie twój prezent był najlepszy, dziękuje.-Powiedział Kamil.
-Bo był robiony z miłością do ciebie. Kocham cię i cieszę się,że się podobał.

    Kamil podszedł do Kamili, objął ją i czule pocałował w jej różowe jak  malina. Następnie razem poszli do sypialni i leżąc na łóżku całowali się namiętnie.
   Następnego dnia do klasy Kamili i Kamila doszła nowa dziewczyna. Ma ona czarne długie włosy i brązowe oczy. Jest po prostu piękna. Odkąd ujrzała Kamilę zakochała się w niej. Wiedziała, że ona jest z Kamilem ale postanowiła, że ją zdobędzie jakby Kamila była jakąś rzeczą. Co przerwę Aurelia, bo tak nazywała zaczepiała Kamilę.

-Czy mogłabyś się odczepić ode mnie?!-Spytała już wkurzona Kamila.
-Ja cię zaczepiam, bo...bo chciałabym się z tobą zaprzyjaźnić.
-Ooo przykro mi, że na ciebie się wkurzam. Po prostu nie jestem przyzwyczajona, że ktoś mnie zaczepia, bo chce się ze mną przyjaźnić.
-A chciałabyś się ze mną zaprzyjaźnić?
-Tak.
   
     Aurelii wcale nie chodzi o to by Kamila była jej przyjaciółką tylko chce by była jej dziewczyną. Dziewczyny spędzały ze sobą dużo czasu i się lepiej poznawały.
    Minęło pół roku od kiedy Aurelia i Kamila są najlepszymi przyjaciółkami. Aurelia nie mogła dłużej wytrzymać i postanowiła powiedzieć Kamili, że ją kocha ale nie dała rady zrobić tego. Postanowiła, że napisze dla niej tekst piosenki. Gdy napisała dała list Kamili i poprosiła by dopiero to w domu przeczytała. Kamila gdy była w domu przebrała się i odrobiła lekcje. Następnie wzięła list i zaczeła czytać

Wiedziałam, że kiedyś znajde cię.
Ty jedna tak, rozumiesz mnie .
Przy tobie jestem kim tylko chcę,
bo tobie zaufać moge
Bo tobie zaufać mogę.

Każdego dnia wciąż coraz bardziej kocham cię
Od teraz ja już zawsze będę blisko
Każdego dnia wciąż coraz bardziej kocham cię
Na zawsze odnalazłam cię.

 Kamila złapała się za głowę. Już teraz wie, że Aurelia się w niej zakochała. Ale dlaczego? Przecież to są dziewczyny. Dlaczego Aurelia zakochała się w przyjaciółce? Czyżby była homoseksualistką?
Takie myśli teraz miała w głowie Kamila. Postanowiła, że pójdzie teraz do Aurelii by jej to wyjaśniła.
Gdy była u niej Aurelia z płaczem przyznała jej ,że jest w niej zakochana. Powiedziała, że nie wie dlaczego ale jej się podoba ona. Kamila jej zaproponowała by sprubowała zarywać do jakiegoś chłopaka to może się przestanie interesować nią. Aurelia zrobiła tak jak jej zaproponowała Kamila. Przez jakiś czas chodziła z Albertem kolegą z klasy. Kamila miała rację Aurelia bała się tylko podejść do chłopaków dlatego interesowały ją dziewczyny. Od tej pory Kamila przestała się martwić o to, że bedzie jako obiekt zainteresowania dziewczyn. Kamila jest bardzo szczęśliwa z Kamilem a Aurelia z Albertem.  Dziewczyny zapomniały o tym  co było i zostały najlepszymi przyjaciółkami.

środa, 8 stycznia 2014

Historia fantastyczno-prawdziwa cz.3

  Ta część jest dla osób, które czekały na to. Przepraszam, że takie krótkie ale myślę, że czwarta część będzie dłuższa i mam nadzieję, że ktoś to skomentuje.

 Jedna z Przyjaciółek Kasia została najlepszą przyjaciółką Arka podczas gdy Ania boi się z nim pogadać. Kasia próbuje przekonać Anię by spróbowała ale ona się lęka, że on się wkurzy. Arek z dnia na dzień był coraz bardziej szczery z Kasią. Ania nie wie wielu rzeczy o Arku a Kasia jej nie powie. Ania pewnie jeszcze nie raz się spyta o czym oni gadają, a Kasia jej coś zmyśli albo czasem powie prawdę.
  Cztery miesiące później odkąd Arek jest w ich klasie to Ania nie może się skupić. Chciała by być jak jej najlepsza przyjaciółka. Kasia umie powiedzieć wszystko to co chce powiedzieć, robi to co uważa za słuszne i umie być uparta ale ma dobre serce. Kasia twierdzi, że to jej najgorsza wada. Dla przyjaciół i rodziny zrobiłaby wszystko.
  Parę dni później poprosiła Arka by pogadał z Anią. Zgodził się, bo wiedział, że to jest ważne dla niej. Ania natomiast nie wiedziała co ma mu powiedzieć ale powiedziała mu to co chciała i tak wiedziała, że nic z tego nie wyjdzie. Arek dał jej wyraźnie do zrozumienia, że kocha Monikę. Ania nie była w stanie się z tym pogodzić. Kasia przez ten czas była przy przyjaciółce ale wiedziała, że w końcu to Arek zrobi.
  Po paru dniach Ania się przyzwyczaiła do tego, że nie ma szans u Arka ale i tak była smutna. Kasia poprosiła Arka by z nią chwile pogadał.

-No co tam Kasiu?
-Rozumiem, że musiałeś jej to uświadomić ale...
-Nie ma żadnych ale. Zrobiłem to co uważałem za słuszne. Ja kocham Monikę a Ania mnie nie interesuje.
-Rozumiem
-Ale co?
-Ale może spróbowalibyście być przyjaciółmi?
-Mógłbym spróbować ale czy Ania się ośmieli podejść i pogadać ze mną tego nie jestem pewny.
-Zobaczymy co da się zrobić.

Kasia długo próbowała Anię przekonać by się odważyła ale ona się dalej boi. Kasia jest bardzo szczęśliwa ze swojego życia ale chciałaby dużo rzeczy pozmieniać. Może jej się uda.

piątek, 3 stycznia 2014

Noc, taka jak zawsze

  Dom na obrzeżach miasta, z dala od większości miejskich zabudować, sklepów, samochodów, wiecznego hałasu, a w końcu i ludzi miało wiele zalet. Było cicho i spokojnie jak na wsi, a zarazem wszędzie blisko, do tego ładna okolica, bez sąsiadów, których może i trochę brakowało, ale za to nie miał kto dokuczać rodzinie żyjącym w owym domu, nikomu nic nie przeszkadzało. A mieszkała tam rodzina mała, trzyosobowa. Matka, ojciec i ich córka, nastolatka, nie gotowa jeszcze dokładnie na zbadanie świata i poznanie ludzi głębiej. Nie było wokół nich żadnego szumu, prawie nikt ich nie odwiedzał, bo nie było takiej potrzeby. Zwyczajna rodzina. W której niestety pewnej nocy pojawiła się tragedia.

  A była to piękna, gwieździsta, spokojna jak oni noc, taka jak zawsze. Księżyc świecił swoim srebrnym światłem na świat, miasto zaś oświetlane było neonami. Na każdym rogu, przy niemal każdym publicznym budynku świeciło się różowe, niebieskie, żółte lub zielone, neonowe światło. I nikogo to nie dziwiło. Nikogo nie dziwiło także światło, które widać było z pewnej odległości, małe, czerwono-złote, jakby ognia, ale nie zwykłego ogniska, bo byłoby za małe. Ludzie się jednak tym nie przejmowali. Przecież to była codzienność.

  A jednak nie było tego, czego wszyscy się spodziewali. Dom na obrzeżu miasta bowiem płonął żywym ogniem, i znów, jak zawsze, nikt nie zwracał na niego uwagi, ani też na rodzinę, próbującą wydostać się z płomieni. Wejście było pochłonięte przez żar, tak samo jak większość okien na parterze. Duszący dym rozchodził się po całym mieszkaniu, sprawiając, że jego mieszkańcy walczyli o każdą odrobinę czystego powietrza, które mogło nie wystarczyć na długo. Gdyby zaś mieli wyskoczyć, niechybnie połamaliby kości, i także nie mogliby się ruszyć. I wciąż nie było pomocy.

  Szczęście, jak gdyby sprowadzone prosto z nieba, przyniosła, najbardziej niespodziewana osoba, pokazująca wtedy, że ludzie mogą mówić, jak bardzo chcą pomóc innym, ale to tylko słowa. Czyny zwykle nie są niczym zaświadczone, niczym, ale nie są świadomi, że mowa nie wystarczy, aby dopiąć dobra.

  Chłopak, młody, niedorosły jeszcze, choć już nie takie dziecko, widząc pożogę, nie tracił ani chwili i rzucił wprost, aby tylko zdołać ocalić dotkniętych nieszczęściem, niemal ręką śmierci, ludzi. Przez drzwi nie mógł wejść, zaczął więc wspinać się na piętro. Było ciężko, ale w końcu dał radę. Nie był słaby. W środku zobaczył osoby, niemal uduszone dymem, a przy nich rozchodzący się dookoła ogień, który dostał się już tutaj, i byłby ich strawił, gdyby nie jego interwencja. Zabrał oba ciała, najpierw jedno, potem drugie pozostałe, schodząc i wchodząc. Ostatnim razem usłyszał jeszcze cichy, łkający głos, wołający, a właściwie szepczący o pomoc. Ujrzał jeszcze jedną postać wydostającą się z dymu. Czołgała się, nie chodziła, a rozczochrane włosy całkowicie niemal przykryły jej osmoloną twarz. Była dziewczyną.

"Uratuj mnie!" - wydostało się z jej ust.

  Obiecał, że to zrobi, ale musi poczekać. Kiedy opuścił na ziemię kolejne nie przytomne ciało, wdrapał się jeszcze raz na piętro. Ogień rozszedł się już po praktycznie całym pomieszczeniu. Dziewczyna, przyciśnięta do okna, czekała na ratunek. Czuła to piekielne gorące, nie chciała się poddać. Ale to było silniejsze od niej. Zemdlała. Płomień dostał się na jej ciało. I wtedy wkroczył chłopak. Nie mógł oddychać, a w czarnej mgle ciężko mu było cokolwiek zobaczyć. Nie mógł dostrzec dziewczyny. Obawiał się, że wszystko poszło na nic. I wtem natrafił na jej ciało, na jej już prawie płonące ciało. Ostatkami sił podniósł ją, i wiedząc, że nie da rady zejść, stanął w oknie, kiedy już wszystko było właściwie spalone. I nagle poczuł uścisk. Mocne objęcia w okolicach jego siły, przez delikatne ramiona młodej kobiety najpierw zaskoczyły go, a potem napełniły nową energię. Dzięki temu miał świadomość, że musi jeszcze kogoś uratować, że nie może się teraz poddać. Teraz, kiedy doszedł już tak daleko. Ogień dostał się do tylnej części jego koszuli parząc plecy. Wiedział, że nie da rady zejść, ale da radę wyskoczyć. Niewiele więc myśląc, stanął na parapecie, poganiany przez pożar, i zeskoczył prosto na ziemię. Nie wiedział, co było dalej. Zemdlał. Zobaczył ciemność. Nie wiedział, co się dzieje.

  Tymczasem dziewczyna, która wcześniej tak łapczywie się do niego przytuliła, odzyskała już pełną świadomość, i przypomniała sobie, co się stało. Chciała iść do chłopaka, przebywającego w tym samym szpitalu, pragnęła go zobaczyć, dotknąć, podziękować za pomoc, objąć, lub nawet... pocałować. Ale lekarze powiedzieli jej, że jest jeszcze za słaba, że musi leżeć. A ona z niecierpliwością czekała na dzień, w którym będzie mogła go zobaczyć. Wyobrażała sobie nocami tę chwilę. Ona podejdzie do jego łóżka, i rzuci się mu na szyję z podziękowaniem na ustach, a on uśmiechnie się do niej, i powie, że to nic takiego, choć byłaby to nie prawda. Tak bardzo pragnęła by tak się stało.

  I kiedy w końcu mogła już prawidłowo funkcjonować, i wiedziała, że może go odwiedzić, jeden z lekarzy powiedział jej smutną nowinę. Nie mogła uwierzyć w jego słowa. Zapierała się, że to nie prawda, ale to właśnie była prawda. Zmarł. Miał za wielkie obrażenia, i choć zaciekle walczył o czyjeś życia, swojego nie umiał uratować. A to się stało dzisiejszego ranka, jego serca przestało bić.

  Dziewczynie, myślącej wciąż, że sobie z niej okrutnie żartują, dostała pozwolenie, na ostatnie ujrzenie chłopca, który uratował jej życie. I zobaczyła go, i wiedziała już, że to nie kłamstwo, żaden dowcip. On naprawdę nie żył. Leżał martwy, bez oddechu, blady i zimny, z zamkniętymi oczami, jakby spał, chociaż na jego ustach nie było smutku, a z pewnego punktu widzenia można było nawet stwierdzić, że się uśmiechał. Dziewczyna rozpłakała się tuż nad jego twarzą, a jej łzy kapały na jego martwe policzki.To już koniec. Dotknęła dłonią jego zimnej twarzy. Nie było w niej życia. A kiedy kazano jej wyjść, jeszcze raz popatrzyła na niego, na swojego bohatera, i żałowała, że to on, nie ona zginęła.